Aktualności
Strzała Amora i nuty. Rozmowa z Piotrem Cieplakiem
25/11/2021
Próby do Wieczoru Trzech Króli albo Co chcecie Williama Shakespeare’a w reżyserii Piotra Cieplaka: Mariusz Benoit (Sir Andrzej), Hubert Paszkiewicz, Paweł Paprocki, Jakub Gawlik (Chór Lowelasów), Piotr Cieplak – reżyser, Monika Dryl (Kapitan / Antonio). Fot. Krzysztof Bieliński
Piotr Cieplak inscenizuje Wieczór Trzech Króli albo Co chcecie→, podkreślając muzyczność jednej z najważniejszych komedii Shakespeare’a. Premiera przedstawienia odbędzie się 4 grudnia na dużej scenie Teatru.
„Wystawiamy Wieczór Trzech Króli nie po to, żeby tworzyć na ten temat wytrawny esej, ale żeby bawić się tą współcześnie przeżywaną komplikacją sztuczności i prawdopodobieństwa” – podkreśla reżyser. – „W dramat wpisane są pożądanie, tęsknota, banialuki, ale też i uczucia siostrzano-braterskie. Odmian, barw, wersji miłości jest co niemiara – jest przedstawiona »na głupio«, »na mądrze«, »na tragicznie«. Więc to nie będzie spektakl o jakimś wzorcu, tylko o bogactwie, wielości odcieni, jakie słowo »miłość« może ze sobą nieść”.
Po Woyzecku, w którym trudno znaleźć pocieszenie dla naszego świata, wystawia Pan słoneczny Wieczór Trzech Króli, dlaczego?
Woyzeck był i pozostaje dla mnie bardzo ważny, bardzo osobisty, a Wieczorem Trzech Króli próbuję jakoś się przed nim ratować, mówić o świecie w jaśniejszej tonacji. Wzywam na pomoc śmiech oraz potęgę śpiewu i muzyki. Oczywiście Shakespeare nie dostarcza błahych pocieszeń; w każdym jego pogodnym tonie jest też nuta goryczy, refleksji bardzo serio. Czyni to jednak, jak przystało na mistrza, głosząc pochwałę teatru z brawurową fabułą, ozdobioną plejadą wyrazistych postaci. Pierwsze zdanie w sztuce wypowiada Książę do orkiestry, która nam towarzyszy: „Jeżeli miłość żywi się pokarmem muzyki – to grajcie!”. To zdanie zachęciło mnie i postanowiłem wstawić nogę w próg, żeby muzyka i miłość tak od razu się nie zatrzasnęły… (śmiech)
I ponownie współpracuje Pan z kompozytorem Janem Duszyńskim.
Tak, jego Pierwsza symfonia budowała Woyzecka [premiera w Teatrze Narodowym w 2020]. Jest też autorem muzyki do Królowej Śniegu [premiera w Teatrze Narodowym w 2015]. Sam Shakespeare wpisał do swojej sztuki cztery piosenki Błazna. Jednak my partie muzyczne rozbudowaliśmy do tego stopnia, że w zasadzie można mówić o spektaklu, który lokuje się gdzieś między operą buffa, operetką, a musicalem. Można śmiało powiedzieć, że Duszyński napisał Wieczór Trzech Króli od nowa. I to jest milowy krok w szekspirologii!
Próby do Wieczoru Trzech Króli albo Co chcecie Williama Shakespeare’a w reżyserii Piotra Cieplaka: Michalina Łabacz (Viola), Wiktoria Gorodeckaja (Oliwia). Fot. Krzysztof Bieliński
W Wieczór Trzech Króli mocno wpisany jest też topos życia jako teatru, czy znajdzie odzwierciedlenie w inscenizacji?
Widzom Shakespeare’a zupełnie nie przeszkadzała umowność, sztuczność czy nieprawdopodobieństwo fabularne. Nie potrzebowali szczególnych uzasadnień, aby brać teatr za życie i odwrotnie. Bo taką mieli umowę. I ona przez jakiś czas działała. Potem nastała inna i jeszcze inna. Dzisiaj jesteśmy po wielu woltach takich umów w teatrze i konia z rzędem temu, kto byłby teraz gotów zadekretować gdzie jest sztucznie, gdzie prawdziwe, gdzie życie, gdzie teatr. Wystawiamy Wieczór Trzech Króli nie po to, żeby tworzyć na ten temat wytrawny esej, ale żeby bawić się tą współcześnie przeżywaną komplikacją sztuczności i prawdopodobieństwa. Z całym impetem pakujemy się w „sztuczne”, „teatralne”, „absurdalne”, wierząc, że w rezultacie wylądujemy w okolicy prawdziwego śmiechu i prawdziwego wzruszenia. Czyli w życiu.
Gdzieś konkretnie to życie?
Sorry, życie będzie tylko na scenie. Shakespeare nie od parady lokuje akcję sztuki w jakiejś Ilirii. Chciałoby się powiedzieć: w Polsce czyli nigdzie. Nie na dworze królewskim, ani na dzisiejszej Marszałkowskiej. Nasza Iliria to teatralny ogród na kółkach i kilka grubaśnych mebli, również na kółkach i również obrośniętych ogrodowym bluszczem. Wymyślił to scenograf-ogrodnik Andrzej Witkowski. Jego kostiumy z różnych porządków, a wszystkie prawdziwe – słowem teatr pełną gębą.
No dobrze. Ale o czym ma być ten teatr pełną gębą?
Shakespeare żartobliwie opisuje perypetie ludzi, którzy urządzają sobie teatr. Teatr uczuć, teatr miłości. Co chwilę pada to słowo. Ciekawa rzecz, że ludziom się to nie nudzi. I chyba na szczęście. Żywotność tego pretensjonalnego obrazka z tłustym, kapryśnym amorkiem, łukiem i strzałą jest doprawdy zdumiewająca. I jeszcze to jest zdumiewające, że nie ma takiej Curie-Skłodowskiej i takiego Kopernika, którzy potrafiliby przewidzieć trajektorię lotu strzały. Przewidzieć, zdiagnozować, ocenić i jeszcze napisać esej. Czy to nie jest przyjemność? Idziesz do teatru i widzisz, że nawet Shakespeare ma kłopot z przewidywaniem, oceną i esejem? I jeszcze do tego funduje ci uśmiech po wyjściu. Jeśli taki rezultat udałoby się uzyskać, uznałbym, że to teatr pełną gębą…
O jakich obliczach miłości opowiadacie?
O całej gamie. Śmiech nie unieważnia jej odcieni. Zagadka, piękno i szaleństwo polegają na tym, że Amor strzela w sposób nieprzewidywalny, pochopnie albo przypadkowo, wedle strategii, której wyznawcy miłości nie rozpoznają, nie kontrolują lotu jego strzały. Jednocześnie my sami posługujemy się tarczami, które podejmujemy, odsuwamy i ponownie nastawiamy – i to dodatkowo powoduje te wszystkie miłosne i egzystencjalne perypetie. W zasadzie każdy z bohaterów sztuki mówi albo myśli o miłości; w dramat wpisane są pożądanie, tęsknota, banialuki, ale też i uczucia siostrzano-braterskie, bo i o takiej relacji i bliskości opowiadamy. Odmian, barw, wersji miłości jest co niemiara – jest przedstawiona „na głupio”, „na mądrze”, „na tragicznie”. Więc to nie będzie spektakl o jakimś wzorcu, tylko o bogactwie, wielości odcieni, jakie słowo „miłość” może ze sobą nieść.
Próby do Wieczoru Trzech Króli albo Co chcecie Williama Shakespeare’a w reżyserii Piotra Cieplaka: na pierwszym planie – Cezary Kosiński (Błazen), Piotr Cieplak – reżyser. Fot. Krzysztof Bieliński
A czy to będzie również pochwała błazeństwa? Błazen w Wieczorze Trzech Króli mówi, że błazeństwo wędruje nad światem jak słońce. A jego słowa: „nie przejmuj się panikarzami, pani, i nie uciekaj przed życiem, bo ono wcale nie jest takie straszne” chętnie powiesiłabym na drzwiach do pokoju.
Takich błyskotliwych, ale także paradoksalnych fraz jest w Wieczorze Trzech Króli naprawdę dużo. Dobry autor. W tym miejscu na pewno trzeba wspomnieć o autorze przekładu, Stanisławie Barańczaku, który spełnia się tu doskonale. Zwykle Szekspirowski Błazen albo sam z siebie źle kończy, albo jest powieszony. To outsider, często najmądrzejszy, gorzki komentator wydarzeń. Mam poczucie, że nasz Błazen jest równie tragiczny, ponieważ przy całym jego dowcipie, przenikliwości i umiejętności diagnozowania ludzi i sensów, czy też… bezsensów tego świata wie, że wygłaszane przez niego mądrości nie zbawią jego samego. „Słowa zajmują mnie jak rękawiczki. Takie czasy – powiada. – Jedna chwila wystarczy, aby odwrócić sens na drugą stronę”. Co z tego, że widzi, rozumie i nazywa, skoro skazuje go to na samotność. Może właśnie ta wiedza o świecie go oddziela?
W Wieczorze Trzech Króli bohaterowie zmieniają swoje role, ale i płeć…
Od kilku dekad wszyscy mamy w głowach debatę o płciach, gender, kobiecości i męskości. I słusznie. Od kilku lat to również temat polityczny. Nie jestem pewien, czy Shakespeare słyszał tę debatę, ale dzisiaj dolewa oliwy do ognia… W Wieczorze Trzech Króli jednym z głównych wątków jest opowieść o dziewczynie, która przebrała się za chłopaka, w którym zakochała się kobieta, i na odwrót, że ta sama dziewczyna zakochana jest w mężczyźnie, udając chłopaka, ostatecznie wzbudza jego miłość, ale do końca nie wiadomo w której postaci – męskiej czy żeńskiej? Groch z kapustą! Shakespeare’owi, w jego czasach, dochodziło jeszcze jedno piętro: umowa była taka, że to mężczyzna grał rolę tej dziewczyny, która przebrała się za chłopaka, w którym zakochała się kobieta, a ona kocha się mężczyźnie, i te de, i te pe… Dobra. Słowem, te dwuznaczności płciowe u Shakespeare’a musiały być bardzo świadome. Albo też uznawał, że na dzień dobry komplikacja ze strzałą Amora jest tak cholernie wpisana w człowieczość po prostu. Wiem, że dzisiaj, po czterystu latach, komplikacja wraca w zupełnie innym kontekście. A Shakespeare też wraca z zupełnie prostym, niewinnym przesłaniem, że to nie ideologia, ale ludzie. Więc my o ludziach.
Jak Pan sądzi, czemu te bezustanne przebieranki i zamiany ról ostatecznie służą?
Jak to czemu służą? Jak to czemu? Przecież to jest nasza krwawica. Jak to czemu? Żeby złapać byka za rogi, służą. Żeby wreszcie się ogarnąć. Żeby znaleźć właściwe ubranko. Żeby polubić się w swoim ubranku, służą. Mówimy o żartobliwym przedstawieniu, i oby takie było, ale o najpoważniejszych sprawach. Żeby jeszcze móc się uśmiechnąć do samych siebie. Chociaż trochę. Żeby się jeszcze móc, nie wiem, dajmy na to, ocalać?
Rozmawiała: Monika Mokrzycka-Pokora (materiał własny Teatru; w przypadku publikacji fragmentów prosimy o podanie źródła)
Strona przedstawienia Wieczór Trzech Króli albo Co chcecie →
Wieczór Trzech Króli albo Co chcecie Williama Shakespeare’a w reżyserii Piotra Cieplaka | premiera w Sali Bogusławskiego 4 grudnia 2021